piątek, 15 kwietnia 2022

Krzyż

 WIELKI PIĄTEK

"Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego."









Jak wielu ludzi przeżywa dzisiaj swoje życie jako drogę krzyżową,

 nie dostrzegając w nim Chrystusa, 

ale koncentrując się na własnych 

niepowodzeniach i porażkach. 

Praca, stres, pośpiech, ludzka złośliwość i niewdzięczność,

 to przytłaczający krzyż dla większości z nas, szkoda, 

że tak często jesteśmy przekonani, 

że dźwigamy go sami, bez Chrystusa.







Kto dziś jest zdolny do takich poświęceń,

 by przyjąć na siebie cierpienie, którego może uniknąć?

Kto jest zdolny do takiej miłości, 

by ofiarować swój czas, energię i zdrowie? 

Pokochać to, czego kochać nie sposób. 

Nikt nie wybiera krzyża, który go obarcza, 

choroby, nieudanego małżeństwa, 

biedy, braku potomstwa, 

ale czy jesteśmy zdolni go nieść, 

nie przeklinać, 

nie szukać łatwiejszych dróg? 

Czy jesteśmy gotowi naśladować Chrystusa?










Wchodząc w ludzkie dzieje, 

Bóg zniża się do poziomu człowieka. 

Bóg dotyka prochu. Podnosi nie tylko „upadłą ludzkość”

 przywracając jej właściwą godność. 

Chrystus podnosi mnie, tworzy wyjątkową, 

osobistą relację, 

dającą siłę do nawrócenia – powstania. 

Człowiek, który trzyma się Chrystusa, choćby upadł, wie, 

że powstanie, nie własną siłą, ale mocą Bożą.








Dzisiaj nad człowiekiem nikt nie płacze.

Już prędzej nad złamanym drzewkiem, 

bezdomnym psem lub kotem. 

Dziś nie dostrzega się tragedii, 

jaką jest zmarnowane ludzkie życie, 

bo można poprawić, upiększyć narkotykami, 

dopalaczami, zamaskować twarz szminką.

Życie nawet puste, zmarnowane, 

może mieć atrakcyjną okładkę.

Niestety tam, 

dokąd zmierzamy liczy się tylko życia treść.












Czasem, ludzie starzy powiadają: 

„choćbym chciał, 

to nie dam już rady zgrzeszyć”szczęśliwi! 

Jakże jednak wielu spotyka się tych,

którzy są już u życia kresu, 

a nie czynią pokuty, z grzechu nie powstają,

żyją w duchowym lenistwie tak,

jakby zbawienie, zmartwychwstanie,

nie było dla nich od grzechu ważniejsze .










A obok krzyża Jezusowego stały: 

Matka Jego… i Maria Magdalena. 

Na śmierć mogą patrzeć spokojnie tylko ci, 

którzy prawdziwie kochają. 

To nieprawda, co o Marii Magdalenie 

mówią współczesne filmy i obliczone na komercję książki. 

Miłowała Jezusa nie ciałem, 

lecz duchem, aż po krzyż, 

bardziej niż jego uczniowie, bo oni uciekli. 

Nie bała się broni, nie bała się żołnierzy. 

Wie, że za tymi tarczami i włóczniami 

stoją ludzie lękliwi i słabi. 

I stanie się tak, że to oni pierwsi uciekną, 

kiedy objawi się potęga Miłości.












Maryja, kobieta od której Bóg zażądał większej wiary

 niż od Abrahama, bo jego podprowadził tylko

 pod próg śmierci Izaaka, 

ostatecznie wtedy ofiarą stał się baranek,

a Maryja musi przeżyć śmierć swojego Syna. 

Maryja to „miłość, która wszystko przetrzyma”. 

W XXI wieku chcemy miłości bez cierpienia, 

Chrystusa bez krzyża, 

zupełnie bezsilnego, 

bo taki nam nie zagraża i niczego od nas nie wymaga.

Taki " Chrystus " to fikcja .